poniedziałek, 18 kwietnia 2016

#30. "Konkurs" - Julie Murphy



Tytuł: „Konkurs”
Autor: Julie Murphy
Data wydania: 8 września 2015
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 304


Książka ta rzuciła mi się w oczy w bibliotece, a jako że pamiętałam o wielkim szumie, jaki krótko po premierze zagościł na blogach, postanowiłam sama przekonać, jak to jest z tą Willowdean i „Konkursem”.



Szesnastoletnia Willowdean zawsze akceptowała swoje ciało, choć mama, zwyciężczyni konkursu piękności, nazywała ją "Kluską". Wspierana przez przyjaciółkę, uosobienie amerykańskiej urody,i ciotkę z potężną nadwagą, nie zwracała uwagi na to, ile sama waży. Była w porządku. Aż spotkała przystojnego chłopaka, który jej się spodobał i, co ważniejsze, któremu ona też się spodobała. Zakochała się i wtedy straciła pewność siebie. Żeby ją odzyskać, postanawia zrobić najbardziej przerażającą rzecz, jaka przychodzi jej do głowy: wziąć udział w stanowym konkursie piękności!

"To książka dla każdego, kto kiedykolwiek czuł się źle we własnej skórze. Pełna humoru, uczciwa, pozytywna powieść o akceptacji własnego ciała, o poczuciu tożsamości i o pokochaniu siebie."

PUBLISHERS WEEKLY
(opis i okładka z lubimyczytac.pl)


Bohaterką jest szesnastoletnia Willowdean. Jest zadowoloną z życia grubaską, która zakochuje się z wzajemnością w znajomym w pracy. Niestety, do tej pory akceptująca swoje ciało dziewczyna, doznaje jakiejś magicznej wewnętrznej przemiany i przestaje jej odpowiadać spotykanie się z bardzo przystojnym Bo, bo przeszkadza jej to co ludzie sobie pomyślą. Aby zrobić na złość przyjaciółce i matce, zgłasza się do stanowego konkursu piękności i pociąga za sobą kilka innych dziewczyn z kompleksami.

Książkę czyta się prosto, szybko, ale nie bez boleśnie. Autorka umie pisać, stworzyła ciekawe wyraziste postaci. Nie mam nic do fabuły, ani do poruszanej tematyki, ale ubodła mnie jedna rzecz, o której tutaj się głównie rozpiszę.

Jestem wysoka i chuda, i nie mam zielonego pojęcia, jak to jest być taką Willowdean. Zaznaczam też, że nie mam nic do takich ludzi i nie traktuję ich z góry. Autorka chciała, aby ta postać była taka miła i sympatyczna, z gatunku tych, którymi zachwycają się czytelnicy. Ja jednak poczułam się jednak nieco dotknięta postacią Willowdean. Otóż Willowdean patrzy na szczupłe dziewczyny z góry i traktuje jakby były trochę głupsze. Próbuje zaakceptować siebie i dowartościować się, umniejszając im. Jak traktuje swoją najlepszą przyjaciółkę, która ma duże predyspozycje do wygrania konkursu i jest tym wszystkim, kim nie jest Will? Jak pies ogrodnika. „Ja startuję w konkursie, ale ty nie, bo możesz wygrać” – mniej więcej tak to ujęła. Do tego Will trzymała Ellen pod kloszem, chciała ją mieć na wyłączność i nie dziwię się tym, że Ellen zaczyna się od niej oddalać. Dla mnie to klasyczna toksyczna znajomość, nie patrzyłabym na sentymenty i po prostu ją ucięła. Will jest także niezbyt dobra dla swojej matki, która schudła i wygrała stanowy konkurs. To brzmi trochę jak „odcięłaś się od naszej rodziny grubasek, ode mnie i od cioci, teraz jesteś jedną z tych chudych szczap, jak możesz zajmować się hobbystyczne czymś takim jak ten idiotyczny konkurs? Hahaha, taka była z niej miss, a teraz opiekuje się starszymi ludźmi, taki sukces”.

Mamy tutaj też wspomnianą ciotkę Willowdean, Lucy, która zmarła na ich kanapie w salonie na zawał. Ważyła dwieście trzydzieści kilo. Zachwyty Will  i jej opowiadanie o tym, jakie to ciężkie życie miała Lucy, bo Bóg chciał żeby była gruba i ważyła ponad dwieście kilo, sprawiły, że ta bohaterka stała się w moich oczach nieznośna.

Rozumiem, co chciała osiągnąć autorka. Chciała pokazać, że należy akceptować swoje ciało i to nie ono nas definiuje. Bardzo pochwalam to, w dobie wszystkich idealnych i pięknych bohaterek. Ale nie robi się tego umniejszając innych. Każda dziewczyna niezależnie od figury ma kompleksy, a Will zachowuje się jakby cały Teksas żył jej wagą. Nie mam nic do osób z nadwagą, ale przykład kobiety, która ważyła ponad dwieście kilo i zmarła z tego powodu na zawał, nie wydaje mi się odpowiedni, tak samo jak robienie z innych ludzi potworów, bo musiała wykupić dwa miejsca w samolocie, a nie jeden. Możecie mnie uznać za nieznającą się, czy niewrażliwą, ale doszłam do wniosku, że skoro nie czujemy się dobrze ze swoim ciałem i nie pozwala nam to normalnie żyć, to chyba chcemy to zmienić, tak? Will ma prawie 50 kg nadwagi i na wszystkie sugestie i prośby mamy reaguje złością, bo przecież i tak nie schudnie. Tu nie chodzi o urodę i wygląd, tylko o zdrowie. Zdrowie to jedyna rzecz, jakiej nie możemy kupić i powinniśmy o siebie dbać. Mam wrażenie, że cały zachwyt, jaki wywołała ta książka to efekt tego, że autorka napisała o pewnym temacie tabu, jakim są osoby o większej wadze.

Podsumowując – Willowdean dołącza do grona bohaterek, których nie trawię. Powieść nieprzypadła mi zbytnio do gustu, ale trzeba przeczytać, by wyrobić sobie własne zdanie.

Ocena - 4/10

8 komentarzy:

  1. Rzeczywiście jakiś czas temu o tej książce było dosyć głośno i przyznaję, że mnie również zaciekawiła ze względu na tematy, które porusza oraz fakt, że główna bohaterka nie jest postacią idealną. Teraz jednak muszę przyznać, że czytając o jej charakterze, trochę się zniechęciłam, ponieważ nie lubię bohaterek, które patrzą na innych z wyższością, próbując się dowartościować. Na razie chyba odpuszczę sobię tę książkę, w końcu jest tyle innych, które warto przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze to mnie zaskoczyłaś!
    Myślałam, że ta książka będzie strzałem w dziesiątkę a tu taki klops.
    Przyznam, że po tej recenzji. ba po tej bohaterce nie mam ochoty brać się za nią :/
    Pozdrawiam i obserwuję bloga :)
    zapiskizgredka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz przeczytać sama, wtedy wyrobisz sobie własne zdanie :)

      Usuń
  3. O kurcze to mnie zaskoczyłaś!
    Myślałam, że ta książka będzie strzałem w dziesiątkę a tu taki klops.
    Przyznam, że po tej recenzji. ba po tej bohaterce nie mam ochoty brać się za nią :/
    Pozdrawiam i obserwuję bloga :)
    zapiskizgredka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm, szczerze mówiąc, ja nie odczułam szału blogowego związanego z tą książką xD Twoja recenzja jest chyba drugą, jaką czytam na temat tej pozycji :P
    Konkurs mnie tak średnio interesuje. Teraz tym bardziej straciłam zainteresowanie po twoim opisie Will. Myślę, że ta dziewczyna ni przypadłaby mi do gustu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś w sumie nie miałam nigdy ochoty po nią sięgać ;p

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  6. Spodziewałam się wyższej oceny!
    Chciałam ją przeczytać, ale chyba sobie daruję!

    Pozdrawiam cieplutko ♥
    http://sleepwithbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń