czwartek, 28 kwietnia 2016

SHADOWHUNTERS, sezon 1





Post pełen paskudnych spojlerów zarówno serii "Dary anioła" jak i serialu, więc jeśli nie czytałeś czy nie oglądałeś wchodzisz na własną odpowiedzialność.

Jak można wywnioskować po niektórych moich notkach, które popełniłam w zeszłym roku (klik, klik) jestem wielką fanką świata Nocnych Łowców. Jak wiele innych, ze zniecierpliwieniem czekałam na serial i wręcz odliczałam dni do premiery (co jednak nie zmienia faktu, że i tak zapomniałam i oglądałam potem hurtowo cztery odcinki). Według mnie film nie był taki zły, pomimo staruszka Aleca i kanciastego Jace'a. Podobały mi się wątki, Cersei jako Jocelyn i wygląd Instytutu. Zaczarował mnie na tyle, że zwróciłam uwagę na książki.

Gdybym zaczynała od serialu, zrobiłabym dwie rzeczy:
1. Uciekła od niego, zanosząc się śmiechem 
2. Omijała książki szerokim łukiem

A o to wyjaśnienie.


Cała obsada, od lewej - Magnus, Alec, Clary, Jace, Isabelle, Simon (+ jakiś przypadkowy pan w czarnej bluzie, ha)


Clary ma osiemnaście lat i przyjaźni się z Maureen i Simonem, który jest jej najlepszym przyjacielem. W dniu urodzin matka chce jej powiedzieć coś ważnego, ale Clary olewa jej prośby i wychodzi do klubu. Zderza się tam z Jace'em, a potem go śledzi. Później Isabelle w białej peruce zaczyna tańczyć i dzieje się mnóstwo innych rzeczy, zabijania demonów itp. Clary po telefonie matki biegnie do domu, gdzie odnajduje resztki masakry. Przybiega Jace i zabiera ją do Instytutu, opowiadając o Nocnych Łowcach. 

Tak mniej więcej wyglądał pilotażowy odcinek. Potem było gorzej, a ja w ramach masochizmu, nie wiem, może mając nadzieję na poprawę, może z czystej ciekawości, brnęłam w to dalej.



Pierwsza rzecz, która mnie zawiniła to super tajna baza Valentine'a w Czarnobylu. Co? Naprawdę nie rozumiem sensu tego, w ogóle dlaczego?

Wygląd Instytutu, czyli kolejna super tajna baza. Pamiętacie książki? Ten przerobiony kościół, strzeliste iglice, wysokie hole, obrazu i ta atmosfera! A ty mamy szkło, ekrany, komputery i zero jakiegokolwiek klimatu. Zrobiło mi się po prostu przykro.

Simon i jego przemiana w wampira w bodajże czwartym czy piątym odcinku. Po prostu nie wierzyłam w to, co widzę. Znowu pytałam - dlaczego? Dlaczego ja tam widzę Camille? Co? Wydarzenia z drugiej i czwartej książki zostały przeniesione do serialu tak wcześnie, a Simon bardzo szybko się zaadaptował. Nawet zbyt szybko jak na to że zupełnie nagle został wampirem! To nie jest coś, co nie wpływa na życie! 

Dziwne urwane wątki takie jak aplikacja Clary do college'u, Maureen, sprawa Luke'a na policji (jego praca jako detektywa to fajne rozwiązanie fabularne, nigdy nie wyglądał mi na księgarza), odkrycie Aleca, że Robert i Maryse pracowali dla Valentine'a czy . Mało rzeczy mi się podobało w zmianach, ale nie oczekiwałam dokładnej adaptacji książek. 

Koszmarne efekty specjalne to coś co od razu rzuca się w oczy. Porażką są jakieś fioletowe iskry i portale, które są zwyczajnie tandetne. Jak zobaczyłam to pierwszy raz to nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać.  Jakieś różowe wirujące coś w tych portalach... No nie. A świetlne? Z daleka wyglądały nawet efektownie, a z bliska wyszedł miks plastiku i latarek na baterie. Jego wymachiwanie nim przez Clary było tak zabawne, że spadłam z łóżka i uszkodziłam laptopa. Pomijam już fakt, że ledwo wzięła do ręki miecz, już przebiła nim demona. Runy są raz rysowane, raz tylko przeciągają sobie stelą nad skórą - ktoś mógłby mi wytłumaczyć dlaczego? Bo może ja pominęłam jakieś wytłumaczenie, a trochę się już nad tym głowię.

I teraz ostatni punkt dla którego uważam, że ten serial to słabizna.


Aktorzy.

Absolutnie nie mam zarzutu do Matta Daddario, który jest fantastyczny i świetnie gra (do tego przez jego wygląd, przestałam zwracać uwagę na Jace'a). Szkoda, że jego siostra Alexandra nie gra Isabelle. Co do odtwórczyni tej roli - Emeraude Toubia - ona także wyszła na plus. Na początku trochę mi się gryzła z wyobrażeniem Isabelle, ale potem podobało mi się, jak radzi sobie z tą postacią. Alberto Rosende, czyli Simon, gra przyzwoicie, ale wszystkie żarty czy zabawne teksty wydają mi się sztuczne w jego ustach i jakoś zupełnie nie pasuje mi na Simona. Co do serialowego Luke'a nie mam najmniejszych zastrzeżeń, jak co do reszty "starszej" ekipy. Widać, że mają doświadczenie i umiejętności.

Największym przegranym i "ofiarą" tego serialu wydaje mi się być Dominik Sherwood, czyli Jace. Wyglądowo pasuje mi znacznie bardziej niż Jamie Campbell Bower. Niestety, jest go jakoś mało, zupełnie się do niego nie przywiązałam ani właściwie nie zwracałam na niego większej uwagi (ale to przez Aleca, wybaczcie mi). Nie mówię, że gra źle, bo w "Akademii wampirów" szło mu całkiem nieźle, a i tu nie odstaje od reszty. Jego potencjał został zmarnowany przez scenariusz, a postać przytłoczona innymi.

Clary. To jest coś, co pogrążyło ten serial. Naprawdę nie wiem, co skłoniło castingowców do takiego wyboru. Myślę, że to właśnie przez Katherine McNamarę ten serial jest tak słaby. Dobra aktorka uratowałaby go i podniosła poziom, a zła zaniżyła go jeszcze bardziej. Katherine McNamara nie potrafi grać i pokazała to także w niewielkim fragmencie "Prób ognia", gdzie grała tak samo sztucznie. Dopóki nie wymaga się od niej pokazania emocji, nie widać tego tak bardzo, ale w chwilach gdy tak jest, jest po prostu koszmarna. Brak jej tej uroczej clarowatości, którą zgrabnie odtworzyła Lily Collins. Nie wiem, czy tylko ja mam takie odczucia, ale jest do bólu sztuczna. Jej gesty, jej mimika twarzy, te przejęte miny, nieumiejętne chodzenie na obcasach, jej poza "uratuję cały świat", nawet przytulanie ludzi... arghhh! Na zdjęciach z realnego świata wygląda normalnie, uśmiecha się naturalnie, a w serialu włączył jej się chyba jakiś przełącznik.


Nie ma żadnej chemii pomiędzy nią a Jace'em. Wiadome jest od momentu, kiedy się zderzyli, że między nimi coś będzie, ale zupełnie tego nie widać. Widać to tylko po zachowaniu Aleca czy Simona i wtrąceniach Isabelle. Miałam wręcz ochotę przewijać sceny z ich udziałem (do scen Aleca z Isabelle lub samego Aleca :)), bo byli strasznie nudni. Bardziej boli mnie jednak spłycenie i brak więzi Clary z Simonem. Co z tego, że ona go ratuje, on ją, a gdy są razem i nie widzę żadnej przyjaźni, tylko dwójkę aktorów posadzonych koło siebie. "Macie, grajcie. Byle wiarygodnie, żeby się widzowie nie połapali, że znacie się od wczoraj".



Cóż, tylko że widzowie się połapali. Będzie tego drugi sezon i cichutko liczę na zmianę aktorów lub jakiś kurs dla serialowej Clary (i zmianę fryzury dla Jace'a).  Nie wiem, czy będę oglądać, chociaż ciekawa jestem rozwinięcia Maleca i  wprowadzenia Sebastiana.



PS. Jeden z niewielu momentów, gdy się uśmiechnęłam to wtedy, gdy w pierwszym czy drugim odcinku Magnus kazał swojemu pracownikowi napisać do Tessy, do Spiralnego Labiryntu :3



16 komentarzy:

  1. W większości muszę się z Tobą zgodzić, a już zwłaszcza jeśli mowa o drewnianym aktorstwie naszej głównej pary. To samo powiedzieć mogę o dziwnym kierunku w jakim popędziła fabuła - baza w Czernobylu? No serio? Cóż, nie od dziś wiadomo, że amerykanie uwielbiają wrzucać do wszystkich swoich filmów mafię (w 99% rosyjską) i panie lekkich obyczajów (praktycznie zawsze to ukrainki), no ale tym razem to już lekko przesadzili :P Nie mogłam się wciągnąć w akcję i sama nie wiem czy obejrzę kolejny sezon.
    Pozdrawiam,
    Kochamy Książki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarnobyl mnie po prostu rozwalił :) Ja tam obejrzę kolejny sezon, ciekawią mnie zmiany w porównaniu z serią.

      Usuń
  2. Bardzo sensownie opisałaś wszystko co i mnie irytuje w tym serialu :D Oglądam aby tylko oglądać xD
    Pozdrawiam serdecznie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja padłam po 5-tym odcinku, nawet go nie skończyłam i nie mam zamiaru. Drugi sezon będę oglądać tylko i wyłącznie dla Jonathana ale jeśli mi go zepsują to już nigdy w życiu nie tknę tego serialu, nawet kijem. Fakt, Matthew jest cudowny (najlepiej dopasowany aktor), wspaniale gra ale to za mało jeśli postawimy jednego dobrego i takiego ziemniaka (Clary). Włosy Jace'a to jakaś farsa (czy to jest NATURALNY blond? Podkreślam iż w książkach wielokrotnie zaznaczał iż jego włosy są tego właśnie koloru z natury...), Clary to żarówa, Simon... Simon to Simon. A co tu do licha robi Maureen? I dlaczego wygląda na 18 nie 13 lat? :(
    Tak bardzo to zepsuli...

    Pozdrawiam :)
    ksiazki-bez-tajemnic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Serial bardzo mi się podoba. Clary niby wyglądem przypomina Clary, ale gra aktorka Kat jest wprost żenująca.. I nie czuję tej chemii pomiędzy głównymi bohaterami.. Przy serialu trzymali mnie Izzy, Simon i oczywiście Malec! :) Mam nadzieję, że drugi sezon będzie lepszy.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, gdzie ostatni post także jest o serialu, ale także o filmie, zapraszam :)
    http://natalie-and-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zero chemii miedzy Clary a Jace'em :( Ich włosy to koszmar, fryzura Jace'a przyprawia o dreszcze.
      Na pewno zajrzę:)

      Usuń
  5. Matt był cudowny dopóki nie zaczęło mu coś odwalać z tym ślubem. NO WTF CO TO MA BYĆ JAKI DO CHOLERY ŚLUB ?!!! Ten serial to totalna porażka i na pewno nie zrobię więcej tego błędu i nie oglądnę 2 sezonu :D
    Pozdrawiam :D
    http://books-world-come-in.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już wina scenariusza, a nie aktora. Ja tam obejrzę drugi sezon, z czystej ciekawości :)

      Usuń
  6. Nie miałam przyjemności czytać żadnej części Darów Anioła, nie oglądałam również tego serialu, byłam jednak w kinie na Mieście Kości i nie mogę powiedzieć, aby film jakoś bardzo mi się nie podobał. Bardzo często spotykałam się z opinią fanów tego uniwersum, że adaptacja filmowa pierwszej części jest kompletnym gniotem, ale właśnie Shadownhunters nadrabiają i są o niebo lepsze. Mam w planach przeczytanie Darów w wakacje, więc wtedy spróbuję obejrzeć kilka pierwszych odcinków, abym sama się przekonała o wartości serialu :D

    Pozdrawiam ciepło, bookworm z http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/ :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Według mnie film jest dużo lepszy, a książki przeczytaj, bo warto! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Matt Daddario to jedyny jasny promyk nadziei w czarnym padole tej marnej ekranizacji. Kiedy zobaczyłam, że Valentine (łysy?) zabrał Jocelyn do Czarnobyla (co poprzedziła bardzo realistycznym upadkiem po wypiciu trucizny) po prostu zanosiłam się śmiechem i jak najszybciej wyłączyłam serial. Nic tylko żałować biednego Matt'a, że musi w tym grać.
    Buziaki i obserwuję!
    BOOKBLOG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny komentarz ;) Pierwsze zdanie zrobiło mój dzień!

      Usuń
  9. Mi się ten serial bardzo podobał. Może nie był on zbyt dobry pod względem odwzorowania książki, jednak przypadł mi do gustu. Zdecydowanie ma lepszych aktorów niż film. To jest wielki plus.
    Buziaki :*
    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm... Przeczytałam książki-są super!!! Serial... mi nie przypadł do gustu. Jace - porażka, Clary- niezła, Simon - ok �� Obejrzałam też film-podobał mi się. Szkoda, że nie ma kolejnych ekranizacji �� podzielam Twoją fascynację!!!

    OdpowiedzUsuń