35 KANDYDATÓW. JEDNA KSIĘŻNICZKA. NOWE ELIMINACJE
20 lat temu America Singer,
skromna Piątka z Caroliny, wygrała Eliminacje, koronę Illei i serce księcia
Maxona. Żyli razem długo i szczęśliwie, ale teraz nadszedł czas na to, aby ich
córka stanęła w świetle kamer. Zaczynają się kolejne Eliminacje.
Przyznaję, że na tą książkę naprawdę się wyczekałam. Cóż
poradzić, trylogię o Rywalkach czyta się bardzo szybko i przyjemnie, a
bohaterów da się lubić, mimo pewnych wad i niedociągnięć autorki, do tego
piękne okładki, a jestem wzrokowcem :) W końcu „Następczyni” znalazła się w moich rękach. Jestem świeżo po
lekturze i tak właściwie to nie wiem czy śmiać się czy płakać. Z góry
przepraszam za kipiącą z poniższych słów złość i sarkazm :).
Król Maxon i królowa America namawiają swoją córkę Eadlyn na
rozpoczęcie Eliminacji. I już zgrzyt. Jak dla mnie ich powód jest po prostu niewyobrażalnie
głupi i nielogiczny. W tym momencie powoli zaczęłam tracić wiarę w tą książkę i
zdrowy rozsądek autorki. W każdym razie, Eadlyn po początkowych wahaniach i
dąsach zgadza się, ale w jej głowie rodzi się plan. Nie zamierza szukać w
Eliminacjach miłości, zamierza szybko pozbyć się wszystkich konkurentów z
pałacu. Szybko dokonuje drastycznych cięć i odsyła wielu kandydatów do domów.
Jednak później Eadlyn zaczyna powoli nawiązywać z nimi kontakt, a nawet spędzać
czas. W tle całej powieści przemykają informacje o buntach ludzi po zniesieniu
kast przez króla.
America urodziła bliźnięta – Eadlyn i Ahrena. Ahren jest
młodszy od swojej siostry o całe siedem minut, co sprawia, że to dziewczyna
zostanie przyszłym władcą. O ile do Ahrena jako bohatera drugoplanowego nie mam
zbyt wielu zastrzeżeń (chociaż jedną sprawę mógł załatwić o wiele inaczej, a
nie robić jakieś durne manewry), to jego siostra mogła by spokojnie kandydować
do tytułu najbardziej irytującej bohaterki roku. Albo ever. Eadlyn jest
rozpieszczona, egoistyczna i próżna, traktuje wszystkich z góry i zadziera nosa
z racji swojego pochodzenia. Nie wiem, czy taki był zamysł autorki czy nie, wydaje
mi się, że na siłę chciała podkreślić różnice między nią a bohaterką
poprzednich trzech tomów. Sposób, w jaki traktuje kandydatów, a nawet swojego
brata, jest moim zdaniem okropny. Nic dziwnego, że poddani jej nie lubią.
Kolejna rzecz, które rzuciła mi się w oczy to opisy wyglądu
postaci, a raczej ich brak. Tu i ówdzie mamy wtrącone, że ktoś ma jasne włosy,
tu że ciemne, ale tak naprawdę nic poza tym. Trochę utrudnia to czytanie, bo ja świeżo po lekturze, nie potrafię powiedzieć
zbyt wiele o kandydatach. Gdzieś na zboczach akcji krążą dwaj młodsi bracia
naszych bliźniąt – Kaden i Osten – a na ich temat także nie ma zbyt wiele
informacji.
Część kandydatów bardzo szybko znika za sprawą Eadlyn, na
prowadzenie wysuwa się tylko kilku z nich. Jest Henri, uroczy do bólu Norwegoszwed
nie mówiący po angielsku, za którym ciągle chodzi tłumacz Erik, jest Hale,
półsierota z zamiłowaniem do mody, jest Fox, klasyczna ofiara złośliwego losu,
nadęty Ean oraz Kile, syn Marlee i Cartera Woodworków. Z Woodworkami też jest
dość dziwna sytuacja, bo… mieszkają na tym samym piętrze, co rodzina Schreave. Rozumiem,
że America i Marlee są najlepszymi przyjaciółkami, ale według mnie to co
najmniej niezdrowe. Zachowanie matki Kile’a w stosunku do niego wydaje mi się
strasznie egocentryczne i niedojrzałe.
Byłabym w stanie przełknąć tą książkę i uznać ją za dość
przeciętną kontynuację, gdyby nie zakończenie. ZAKOŃCZENIE. Wymaga wielkich
liter, bo jest przepełnione dramatyzmem, szlochami Maxona w ramionach Aspena
oraz trzymającymi się za ręce kandydatów. Brakuje tylko Bacha w tle. Krzywiłam
się z niesmakiem co kilka sekund. Jest przesadzone i urwane w momencie, gdy
ważą się losy bohaterów. Jak dla mnie – tani chwyt marketingowy, mający na celu
przyciągnięcie uwagi do kolejnej części.
Bardzo, bardzo się zawiodłam na „Następczyni”. Spodziewałam
się córki Maxona i Ameriki z krwi i kości, a nie nadętej dziedziczki tronu. Już
sam powód całej szopki z Eliminacjami jest zupełnie bezsensu, dziwię się, że
został zaproponowany przez samego Maxona. Cóż, wielbiciele serii raczej się skuszą
i pewnie rozczarują książką, która okazała się w gruncie przewidywalna i
schematyczna. Przeczytam kolejną część, ale tym razem nie nastawiając się, tylko
aby sprawdzić, czy moje przewidywania dotyczące zakończenia się sprawdzą.
Ocena: 4/10
Zalety: skutki zlikwidowania kast, sceny z udziałem Kile’a,
dostrzeganie wad głównej bohaterki przez społeczeństwo (może zajdą w niej
jakieś zmiany?), przepiękna okładka ładnie wyglądająca na półce :)
Wady: irytująca główna bohaterka, schematyczność, pretekst do
Eliminacji, przesadzone zakończenie
Nie jestem fanką serii, więc nie miałam w planach tego tomu. Widzę, że dobrze zrobiłam. Nie cierpię takich bohaterek.
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko ja się ogromnie zawiodłam, chociaż poprzednie tomy mnie nie powaliły, to na pewno były lepsze niż "Następczyni", przynajmniej okładka jest piękna. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCo do zakończenia zgadzam się w 100% a co do Eadlyn to jestem chyba jedyną osobą, która tą bohaterkę w jakiś sposób lubi:) świetna recenzja;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam books--my-life.blogspot.com