Tytuł: "Rzeźnia numer 5"
Autor: Kurt Vonnegut
Data wydania: 15 marca 2013
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 257
Kurt Vonnegut jest uznanym mistrzem czarnego humoru, ale w tej – może najważniejszej, najbardziej osobistej powieści swojego życia – nie musiał nic wymyślać. Jako Amerykanin niemieckiego pochodzenia walczył w drugiej wojnie światowej z Niemcami i wzięty do niewoli przeżył straszliwe bombardowanie Drezna.
Billy Pilgrim , amerykański żołnierz schwytany przez Niemców podczas ofensywy w Ardenach w 1944 roku, trafia do obozu jenieckiego. Następnie zostaje przeniesiony do Drezna, gdzie jest przetrzymywany w tytułowej rzeźni. Wraz z niewielką grupką więźniów i żołnierzy ukrywa się przed spadającymi bombami w podziemnej chłodni. Jako jeden z nielicznych wychodzi cało z bombardowania miasta. (opis wydawnictwa)
"Zdarza się."
Na „Rzeźnię…” polowałam już od czasów gimnazjum, ale po
nieudanym spotkaniu z inną książką tego autora – „Trzęsieniem czasu” – dałam
sobie nieco na wstrzymanie. W końcu jednak skusiłam się podczas jednej z
wędrówek po bibliotece. Cóż, ta lektura zupełnie mnie zaskoczyła.
Książka zaczyna się swego rodzaju wstępem autora na temat
okoliczności powstania i wszystkimi trudami pisania jej. Podobało mi się to, a
nawet przeczytałabym jeszcze więcej czegoś w takim stylu. Potem poznajemy Billa
Pilgrima, który jest z pozoru zwyczajnym optykiem. Ale jak wiemy, nie wszystko
widać na pierwszy rzut oka – Billy sam nazywa siebie „wypadającym z czasu”. Jego
życie to plątanina niechronologicznie poukładanych zdarzeń. W jednej chwili ma
dwadzieścia lat i znajduje się na froncie, w następnej pięćdziesiąt i rozmawia
z dziećmi. Jego wspomnienia są pochodzą głównie z czasu, gdy walczył i został
wzięty do niewoli przez Niemców. Billy był świadkiem bombardowania Drezna,
które jako jeden z nielicznych przeżył.
"Potrafiłbym wystrugać lepszego człowieka z banana."
Jest to pozycja, którą najlepiej sklasyfikować jako
fantastykę naukową, ale nie brak jej elementów historycznych, absurdu czy
science-fiction. Po ślubie córki Billy zostaje porwany przez kosmitów na
Tralfamadorię, gdzie jest prezentowany w zoo jako zwierzę z Ziemi. Czytając o
tym, najpierw byłam zaskoczona, bo w końcu po co taki wątek, ale w końcu zrozumiałam
sens tego zabiegu, gdy zgrabnie połączył się z podróżowaniem w czasie
Billy’ego. Prawdziwe zdarzenia mieszają się z wymysłami pisarza, przeskakujemy
za fatalistycznym bohaterem do jego przyszłości i przeszłości.
Jedyne co mogę powiedzieć to to, że Kurt Vonnegut to
naprawdę fantastyczny pisarz. Uwielbiam fabuły konstruowane przez tak diabelsko
inteligentnych ludzi, piszących z taką lekkością i dystansem do świata. Jest
absolutnym przedstawicielem rozsądku i odpowiedniego podejścia do świata, szczodrze
używa absurdu i czarnego humoru. Znajdują się w niej elementy biograficzne –
Vonnegut sam przeżył bombardowanie Drezna w taki sam sposób jak Billy, a
przewijający się przez jego powieści niedoceniany pisarz science-fiction,
Kilgore Trout, uznawany jest za jego alter-ego.
"Najważniejszą rzeczą, jakiej nauczyłem się na Tralfamadorii, było to, że śmierć jest tylko złudzeniem. Człowiek żyje nadal w przeszłości, tak więc głupotą jest płakać na pogrzebie. Wszystkie chwile, przeszłe, obecne i przyszłe, zawsze istniały i zawsze będą istnieć. Tralfamadorczycy mogą oglądać te różne chwile tak, jak my możemy oglądać na przykład Góry Skaliste. Widzą, że poszczególne momenty są niezmienne, i mogą wybierać te spośród nich, które ich w danej chwili interesują. To tylko my na Ziemi mamy złudzenie, że chwile następują jedna za drugą, jak korale na sznurku, i że chwila raz przeżyta jest stracona na zawsze.
Tralfamadorczyk widząc trupa myśli sobie po prostu, że zmarły jest aktualnie w złej formie, ale jednocześnie wie, że ta sama osoba czuje się znakomicie w wielu innych momentach. Kiedy teraz słyszę o czyjejś śmierci, wzruszam tylko ramionami i mówię to, co mówią w takich razach Tralfamadorczycy; to znaczy: zdarza się."
Podsumowując - nie jest to stricte książka o wojnie, mimo że
uczy nas o niej naprawdę dużo. Nie ma wygranych i przegranych, wojna była i
będzie zawsze, jest częścią człowieczeństwa i ludzkiej historii, ale nie jest
czymś co należy pochwalać. Uznaję tą książkę za arcydzieło. Odmieniło moje
spojrzenie na wojnę, na czas i spojrzenie na życie, a żadne patetyczne słowa i
liryczność nie skłaniają tak do refleksji jak ta historia.
Ocena – 10/10
Wow, będę musiała zapoznać się z tą książką, a muszę się przyznać, że nazwisko nic mi nie mówi :(
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/
Wydaje mi się, że mało się o Vonnegucie mówi, a szkoda.
UsuńBardzo lubię książki historyczne, a zwłaszcza te opowiadające o drugiej wojnie. O tym autorze nie słyszałam wcześniej, czuję się zaintrygowana jednak nie wiem, czy na pewno przypadnie mi do gustu ten element fantastyczno-absurdalny. Muszę sama się przekonać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kochamy Książki
Ten wątek był dziwny, ale nie było go jakoś mega dużo i nie warto się przez niego zniechęcać :)
UsuńMuszę koniecznie przeczytać! Uwielbiam książki o wojnie, do tego z tego co się orientuję była o niej wzmianka w "Papierowych miastach", a ja uwielbiam tę książkę!
OdpowiedzUsuńBuziaki i wesołych świąt!
BOOKBLOG
Tak, tak, była, a w "Szukając Alaski" Alaska i Miles czytali "Kocią kołyskę" tego autora.
UsuńJeśli znajdę, to chętnie przeczytam - uwielbiam tematykę wojny, a zamysł tej ksiażki bardzo przypomina mi "W księżycową jasną noc" Whartona, którą też bardzo polecam, a recenzja gdzieś u mnie w archiwach na blogu :)
OdpowiedzUsuńPaulinka z
http://ksiegoteka.blogspot.com/
O, nigdy nie słyszałam o tej książce! :)
UsuńWysoka ocena! Ostatnio mam chrapkę na książki z okresów historycznych, więc bardzo chętnie sięgnę i po tą :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
http://books-world-come-in.blogspot.com/
Bardzo polecam :)
UsuńOoo jaka wysoka ocena i taka pochlebna recenzja! Przekonałaś mnie, chętnie sięgnę po tę pozycję! Jestem prawie pewna, że gdzieś ją widziałam ostatnio... Ależ ze mnie gapa! XD
OdpowiedzUsuńObserwuję! <3
Buziaki,
StormWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com/
Naprawdę warto ;)
Usuń