środa, 26 października 2016

O blogowaniu, czytaniu, organizacji i egzemplarzach recenzenckich

Ten post krąży mi po głowie od dawna i pewnie w momencie, gdy to czytacie, został edytowany tak wiele razy, że sama nie mam ochoty go czytać przed wysłaniem. Chciałabym powiedzieć wam trochę o mojej organizacji czasu, o egzemplarzach recenzenckich i o wpływie blogowania na czytanie książek.


Ostatni rok był bardzo zabiegany - wiecie, druga liceum, początek takich rozszerzeń jak biologia i matematyka, do tego codzienne dojazdy, które sprawiają, że wstaję o 5.30, a do domu wracam koło 18. Dużo czytam właśnie w podróży albo odrabiam lekcje, a piątki i soboty (których nie spędzałam ze znajomymi lub na imprezach) zawsze były zajęte przez ogarnianie matmy, pykanie zadanek z chemii i czytanie. Często w niedzielę siadałam i pisałam ze dwie recenzje ostatnio czytanych książek. Lubię taki tryb pracy, bo jak odnajdę flow to jestem w stanie pisać i pisać. Tak mniej więcej funkcjonował blog przez dłuższy okres czasu.

Tak też funkcjonuje teraz, co zresztą widać, ale klasa maturalna i cztery rozszerzenia są w tej chwili dla mnie jednak na pierwszym miejscu. Staram się jednak, by po przeczytaniu jednak napisać te kilka słów na temat książki.

Jak wpływa blogowanie na czytanie książek?

Na mnie trochę ujemnie. Czytam od tego czasu trochę mniej, ale za to sięgam po ciekawsze i lepsze tytuły, a jak wiadomo - lepsza jakość niż ilość. Uwielbiam dzielić się swoją opinią, ale czasami piszę i wiem, że to jest słabe. Dlatego część postów w ogóle nie jest publikowana albo dopiero po dłuższym czasie. Czasami ogarnia niemoc twórcza i nie jestem w stanie sklecić sensownego zdania. 

Dzięki pisaniu recenzji bardziej zastanawiam się nad tym co czytam i pomaga mi wyrazić swoje zdanie. Trzeba pracować nad argumentowaniem i własnym wysławianiem się i odkąd mam blog radzę sobie z tym o wiele lepiej.


Poza tym lubię moich czytelników i dobrze mi z myślą, że ktoś w ogóle chce czytać to, co piszę. Pamiętam mój szeroki uśmiech na twarzy, gdy pewnej niedzieli otrzymałam maila od czytelniczki, która poprosiła o spojlery do jednej z przeczytanej przeze mnie po angielsku książek i porozmawiałyśmy sobie trochę o autorce. 

A co z egzemplarzami recenzenckimi?

Bardzo je lubię i cieszę się z nawiązanych współprac, które jak dotąd przebiegają pomyślnie. Jak wiadomo książki w Polsce są drogie i dostanie egzemplarza w zamian za recenzję książki jest mile widziane. Jest tylko jedna zasada, którą się kieruję i która jest najważniejsza z racji tego, że powinniśmy szanować swój cenny czas i być uczciwi. Zawsze wybieram takie książki, które naprawdę chcę przeczytać i wpisują się w mój gust czytelniczy. Na moim blogu jest bardzo mało negatywnych opinii , a wśród egzemplarzy skądś chyba nie było żadnej. To wszystko nie dlatego, że chwalę, bo recenzenckie, tylko dlatego, że szanuję swój cenny czas i czytam tylko to, co przypasuje w mój gust. I tu kieruję wielkie dzięki dla innych blogerów, bo to w dużej mierze wasze opinie skłaniają mnie lub zniechęcają do lektury oraz to dzięki wam odkrywam prawdziwe literackie perełki. 

Chciałabym wiedzieć, jak wy wyrabiacie się z czytaniem i pisaniem podczas roku szkolnego i jakie macie podejście do egzemplarzy recenzenckich, więc piszcie w komentarzach :)

piątek, 21 października 2016

#66. "Zanim" - Katarzyna Zyskowska - Ignaciak





Lubię czytać książki, które w przystępny i ciekawszy od podręcznika czy Wikipedii sposób przekazują nam wiedzę o ludziach zasłużonych dla historii. Gdy nie pozna się bliżej tej osoby, staje się ona tylko kolejnym nazwiskiem na liście tych, którzy czymś się zasłużyli i powinno się o nich pamiętać.

Nie ma chyba Polaka, który nie znałby Marii Skłodowskiej-Curie, wielkiej Polki, zdobywczyni dwóch nagród Nobla, zasłużonej chemiczki. Nikt jednak do końca nie wie, kim była naprawdę, pozostaje się nam tylko się domyślać i taką "własną" wersję osiemnastoletniej Manii Skłodowskiej serwuje nam Katarzyna Zyskowska - Ignaciak.




niedziela, 16 października 2016

5 bohaterek, których nie cierpię

Niedawno pisałam o moich ulubionych książkowych bohaterkach, a dzisiaj przyszedł czas na te najmniej ulubione. Jeśli chcecie się dowiedzieć, których bohaterek nie znoszę, zapraszam do czytania :)




P a t
“Pat ze Srebrnego Gaju” – L. M. Montgomery

Ta dziewczyna ma jakąś chorobę psychiczną, jestem tego pewna. Przejawia niepokojącą obsesję na punkcie swojego domu i to nie taką w stylu „,mam sentyment, bo się tu wychowałam” tylko „mój dom, dom mojej rodziny, zabierać łapy, nie wolno nic zmieniać”. Do tego gosposia (ja nie wiem co autorka ma z tymi despotycznymi gosposiami, które tak bardzo mieszają się w życie rodziny? Bardzo nie lubię Zuzanny z Ani), która utwierdza ją w przekonaniu, że jest cudem wszechświata.


M a r e   M o l l y   B a r r o w
seria „Czerwona królowa” – Victoria Aveyard

Nie cierpię jej. Jest nieznośna, wywyższająca się i mam nadzieję, że zginie w trzecim tomie. Koszmar. Była irytująca w pierwszej części, ale w „Szklanym mieczu” przerosła samą siebie. Gdyby to była lista zaczynająca się od podium, byłaby na pierwszym miejscu.


J u l i a
seria „Dotyk Julii” – Tahereh Mafi

Julka bardzo lubiła skakać z kwiatka na kwiatek. Lubiłam ją w pierwszej części, w drugiej coś zaczęło mocno zgrzytać, ale w ostatniej części kiwałam nad nią z zażenowaniem głową. Kurczę, nie lubię takich słów w stylu „jestem najsilniejsza”, „nie można mnie kontrolować”. Ach, przydałoby się niektórym bohaterkom trochę skromności.


T r i s   P r i  o r
trylogia „Niezgodna” – Veronica Roth

Naprawdę lubiłam ją, gdy nie próbowała zbawić świata swoim kosztem. Jeszcze w „Niezgodnej” uważałam ją za fajny materiał na jakiś rozwój postaci, ale dostałam tylko dziewczynę usiłującą się zabić i lekceważącą słowa innych.


L i s s a   D r a g o m i r
seria „Akademia wampirów” – Richelle Mead


Nie lubię jasnowłosych delikatnych bohaterek, które chowają się w cieniu za przebojowymi przyjaciółkami, które muszą je chronić. Rozumiem, że Lissa miała być taką przeciwwagą dla Rose, ale zupełnie jej  nie rozumiała. Właściwie nie przeszkadzała mi do momentu, gdy Rose chciała wyjechać, aby zrobić coś bardzo ważnego (kto przeczytał, ten wie), a Lissa próbowała jej tego zakazać, argumentując to tym, że ktoś musi ją chronić i że jej potrzebuje. Nie ma to jak zdrowy egoizm w przyjaźni.

Macie takie bohaterki, których po prostu nie mogłyście znieść, czytając książkę?

wtorek, 11 października 2016

#65. "Biblioteka dusz" - Ransom Riggs

Seria Ransoma Riggsa o Jacobie, pani Peregrine i osobliwcach, jest jedną z moich ulubionych i z niecierpliwością czekałam na ostatni tom. Gdy wreszcie trafił w moje miejsce, praktycznie od razu wzięłam się za czytanie i mogę ze szczerością powiedzieć – było na co czekać!

z bookgeek.pl

niedziela, 9 października 2016

#64. "Efekt Rosie" - Graeme Simsion

Po świetnym „Projekcie Rosie”, pierwszej części o Donie Tillmanie, ekscentrycznym profesorze, który postanawia wreszcie ustatkować się i znaleźć sobie żonę, nadeszła pora na drugą odsłonę jego historii, „Efektu Rosie”.