Uwielbiam Stephena Kinga za jego książki, w których zakochałam się mając o wiele mniej lat niż powinnam, aby je czytać. Podkradałam je rodzicom z biblioteczki, a pierwszą książką, jaką przeczytałam było „Dallas’ 63”. „Bezsenność” polecił mi przyjaciel, który jest chyba największym fanem, jakiego znam i jego entuzjazm mnie zaraził.
Tytuł: „Bezsenność”
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2014
Ilość stron: 616
Ralph Roberts cierpi na bezsenność. Im krócej sypia, tym dziwniej postrzega świat i ludzi – wydaje mu się, że zaczyna widzieć ich „aury”, a także tajemnicze istoty towarzyszące zgonom jego znajomych i przyjaciół. Derry (miasteczko, w którym mieszka) jest podzielone w związku z powstaniem szpitala, „centrum opieki”, w którym dokonuje się m.in. zabiegów aborcji. Niepokoje inspirują zrzeszeni w „ProLife” obrońcy życia nienarodzonych dzieci. Na czele ruchu stoi człowiek obłąkany, sadysta skazany za znęcanie się nad własną rodziną. Planuje on zamach na centrum i zgładzenie przebywających tam ludzi. Jest wśród nich chłopiec, w którego rękach spoczywa los wszechświata. Tylko Ralph, dzięki swoim niezwykłym zdolnościom, postrzegania może go ocalić... (opis wydawnictwa)
„Bezsenność” to świetnie dobrany tytuł, ponieważ wszystko niewinnie zaczyna się właśnie od niej. Główny bohater, Ralph Roberts, ma jednak większy problem – zaczyna widzieć ludzkie aury, dziwne stworzenia, a do tego wplątuje się w różne wydarzenia, które zmieniają jego życie bezpowrotnie.
Akcja na samym początku ciągnie się i dłuży niemiłosiernie, ale na szczęście rozkręca się i od pewnego momentu nie sposób jej odłożyć. Autor podbija napięcie, niemal leniwie opisuje życie Ralpha i nieśpiesznie przechodzi do kolejnych punktów, które je zmieniają. Dawkuje nam informacje, by w końcu zdetonować nam nad głowami bombę i przyśpieszyć tempo do maksimum. Przelatywałam kolejne kartki z nieprzyzwoitą prędkością. King chciał chyba pokazać czytelnikowi, że umie być także gawędziarzem, ale po raz kolejny go zaskoczył i dał pstryczka w nos, wrzucając typowy dla siebie „wyścig z czasem”.
Cała historia przedstawiona w książce jest fantastyczna. Naprawdę nie rozumiem, jak ten człowiek przedstawia swoje dziwne, nierealistyczne pomysły w taki sposób, że nagle nie widzimy w nich nic nie zwykłego. Latające paski nad ludźmi? Kolory wokół ich ciał? Tylko King umie przedstawić absurdalne rzeczy w sposób tak obrazowy. To piękna umiejętność i w dobie książek wyrastających jak grzyby na deszczu, bardzo pożądana.
Autor pokazuje także obraz starości – nasz Ralph Roberts nie jest młodzikiem, lecz siedemdziesięcioletnim wdowcem. Mimo to wiek go nie ogranicza i pozwala przeżyć swoje drugie życie, z drugą ukochaną u boku. Wątek aborcji został zgrabnie wpleciony w opowieść i na szczęście, nikt nie prawił morałów ani nie przedstawiał swoich opinii. Dziecko, które miało mieć w przyszłości wielki wpływ na los świata, zostało potraktowane trochę po macoszemu, bo właściwie niewiele o nim wiemy. Wydaje mi się jednak, że to celowy zabieg, bo w końcu sam Ralph niewiele wiedział, a my sami we własnym życiu nie zdajemy sobie sprawy, jak niewielkie rzeczy mogą zmienić bieg historii.
Podsumowując – jest to naprawdę fantastyczna książka, choć fanom szybkiej akcji może nie przypaść do gustu to wolne rozwijanie się historii. Mimo to mnie wciągnęła bez reszty i myślę, że jeszcze kiedyś do niej powrócę.
Ocena – 9/10
Według mnie takie wolne rozwijanie akcji buduje klimat, który takim książkom jest potrzebny. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że zachęciłam :)
UsuńNie lubię tego w Kingu, nie jestem fanką wolnej akcji, jednak lubię jego twórczość i może z tym też się zapoznam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
http://books-world-come-in.blogspot.com/
Jako pierwsze spotkanie wybrałabym jednak inną, bo ta może cię niesłusznie zniechęcić :)
UsuńNie czytałam jeszcze prozy Kinga, ale kiedyś muszę spróbować ;)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęciłaś mnie do tej książki :D Myślę, że w przyszłości po nią sięgnę ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! Dolina Książek
Do tego Autora coś mnie ciągle ciągnie. Poza tym Twoja opinia jest bardzo zachęcająca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Oliwia :)
http://zjadamszminke.blogspot.com/