niedziela, 26 marca 2017

83. "Hrabia Monte Christo" - Aleksander Dumas


Edmund Dantes jest młodym oficerem statku, który po śmierci dowódcy, otrzymuje stanowisko kapitana. Ze względu na swój sposób bycia i sukcesy, zdążył sobie już narobić wrogów, którzy niszczą jego plany na życie. Trafia do więzienia, gdzie zostaje złamany i stopniowo staje się zupełnie innym człowiekiem – człowiekiem, którego sensem życia stanie się zemsta i wymierzenie sprawiedliwości.

TYTUŁ: HRABIA MONTE CHRISTO, CZ. 1/CZ.2
AUTOR: ALEKSANDER DUMAS (OJCIEC)
WYDANICTWO: MG


Jeśli miałabym określić tematykę tej książki i oddać jej charakter jak najkrócej – jest to powieść o zemście. Zemście, której nie powstydziłaby się lady Makbet, zemście zaplanowanej po mistrzowsku, która ma przywrócić spokój ducha. Nasz mściwy hrabia, dawniej Edmund Dantes – zakochany kapitan statku z wielkimi planami i marzeniami na przyszłość – chce wreszcie odpłacić za to, co wycierpiał przez innych. Ma srogi i mroczny charakter, spod którego prawie nigdy nie można dojrzeć dawnego Edmunda, choć jestem przekonana, że on nadal gdzieś w nim jest. Cały ten motyw zemsty i planowania przypomina mi „Wichrowe wzgórza”. Nie fabułą czy postaciami (chociaż może trochę Hrabia i Heathcliff…), ale nieuchwytnym klimatem niepokoju i myśleniem, czy nasz bohater naprawdę posunie się do tego i owego czynu, czy wytrzyma i co zrobi dalej.

Polubiłam głównego bohatera – Edmunda Dantesa – już od pierwszych stron, i choć później on i jego zachowanie wyzwoliły też kilka innych nie do końca pozytywnych uczuć, nadal pozostaje na mojej literackiej liście ulubionych bohaterów wszechczasów. Przemiana, jaka w nim zaszła pod wpływem wydarzeń, jest naprawdę kolosalna. Nic dziwnego, że przypadł mi do gustu – lubię takie żądne sprawiedliwości i zemsty postacie :) On i drugoplanowe postaci są niesamowici.

Mimo dosyć pędzącej akcji, książka napisana jest w dość leniwy sposób. Język, jak można się tego spodziewać, na samym początku jest dość trudny w odbiorze, ale po kilku rozdziałach przestawiamy się na ten styl. Bardzo lubię właśnie to w klasyce, że język – często bardzo różniący się od obecnego – przestaje uwierać i przeszkadzać w czytaniu, a nawet stanowi jeden z tych elementów, przez które nie możemy uwolnić się od lektury.

Mimo że duża część z nas zarzeka się, że nie jest wzrokowcami i nie wybiera książek po okładce, to jednak zwracamy na nią uwagę, szczególnie ludzie w moim wieku, którzy nie są skorzy do sięgnięcia po starsze książki. Nie było żadnego ładnego wydania „Hrabiego…”, ale chyba opłacało się czekać na takie dwutomowe cudo. Są w twardej oprawie, charakterystycznej dla tego wydawnictwa, i pasujące do siebie okładki i grzbiety. Świetnie nadają się dla prezent dla kogoś, kto lubi ładnie wydane perełki.


Są takie książki, które są tak dobrze napisane i przedstawiają taką historię, że zapamiętujemy je na całe życie. Przeważnie nie są to jakieś coroczne bestsellery czy nowości, lecz sprawdzone przez pokolenia klasyki. Dlatego warto stawiać przed sobą nowe wyzwania i sięgać po książki, których do tej pory unikaliśmy czy nie pałaliśmy większą sympatią. Z perspektywy czasu, moje ograniczenie czytania nowości czy młodzieżówek i sięgnięcie po większą ilość klasyki, zdecydowanie się opłaciło i zmieniło moje podejście do czytania. Jeśli lubicie czytać mniej, ale bardziej jakościowo to zdecydowanie mogę polecić „Hrabiego Monte Christo”, który jest jedną z najlepszych książek, jakie w życiu przeczytałam.


Za piękne egzemplarze obu części dziękuję wydawnictwu MG.



1 komentarz: