Edmund Dantes jest młodym oficerem statku, który po śmierci
dowódcy, otrzymuje stanowisko kapitana. Ze względu na swój sposób bycia i
sukcesy, zdążył sobie już narobić wrogów, którzy niszczą jego plany na życie.
Trafia do więzienia, gdzie zostaje złamany i stopniowo staje się zupełnie innym
człowiekiem – człowiekiem, którego sensem życia stanie się zemsta i wymierzenie
sprawiedliwości.
TYTUŁ: HRABIA MONTE CHRISTO, CZ. 1/CZ.2
AUTOR: ALEKSANDER DUMAS (OJCIEC)
WYDANICTWO: MG
Jeśli miałabym określić tematykę tej książki i oddać jej
charakter jak najkrócej – jest to powieść o zemście. Zemście, której nie
powstydziłaby się lady Makbet, zemście zaplanowanej po mistrzowsku, która ma
przywrócić spokój ducha. Nasz mściwy hrabia, dawniej Edmund Dantes – zakochany kapitan
statku z wielkimi planami i marzeniami na przyszłość – chce wreszcie odpłacić
za to, co wycierpiał przez innych. Ma srogi i mroczny charakter, spod którego
prawie nigdy nie można dojrzeć dawnego Edmunda, choć jestem przekonana, że on
nadal gdzieś w nim jest. Cały ten motyw zemsty i planowania przypomina mi „Wichrowe
wzgórza”. Nie fabułą czy postaciami (chociaż może trochę Hrabia i Heathcliff…),
ale nieuchwytnym klimatem niepokoju i myśleniem, czy nasz bohater naprawdę
posunie się do tego i owego czynu, czy wytrzyma i co zrobi dalej.
Polubiłam głównego bohatera – Edmunda Dantesa – już od
pierwszych stron, i choć później on i jego zachowanie wyzwoliły też kilka
innych nie do końca pozytywnych uczuć, nadal pozostaje na mojej literackiej liście
ulubionych bohaterów wszechczasów. Przemiana, jaka w nim zaszła pod wpływem
wydarzeń, jest naprawdę kolosalna. Nic dziwnego, że przypadł mi do gustu –
lubię takie żądne sprawiedliwości i zemsty postacie :) On i drugoplanowe postaci
są niesamowici.
Mimo dosyć pędzącej akcji, książka napisana jest w dość
leniwy sposób. Język, jak można się tego spodziewać, na samym początku jest
dość trudny w odbiorze, ale po kilku rozdziałach przestawiamy się na ten styl.
Bardzo lubię właśnie to w klasyce, że język – często bardzo różniący się od
obecnego – przestaje uwierać i przeszkadzać w czytaniu, a nawet stanowi jeden z
tych elementów, przez które nie możemy uwolnić się od lektury.
Mimo że duża część z nas zarzeka się, że nie jest
wzrokowcami i nie wybiera książek po okładce, to jednak zwracamy na nią uwagę,
szczególnie ludzie w moim wieku, którzy nie są skorzy do sięgnięcia po starsze książki.
Nie było żadnego ładnego wydania „Hrabiego…”, ale chyba opłacało się czekać na
takie dwutomowe cudo. Są w twardej oprawie, charakterystycznej dla tego wydawnictwa,
i pasujące do siebie okładki i grzbiety. Świetnie nadają się dla prezent dla
kogoś, kto lubi ładnie wydane perełki.
Są takie książki, które są tak dobrze napisane i
przedstawiają taką historię, że zapamiętujemy je na całe życie. Przeważnie nie
są to jakieś coroczne bestsellery czy nowości, lecz sprawdzone przez pokolenia
klasyki. Dlatego warto stawiać przed sobą nowe wyzwania i sięgać po książki,
których do tej pory unikaliśmy czy nie pałaliśmy większą sympatią. Z
perspektywy czasu, moje ograniczenie czytania nowości czy młodzieżówek i
sięgnięcie po większą ilość klasyki, zdecydowanie się opłaciło i zmieniło moje
podejście do czytania. Jeśli lubicie czytać mniej, ale bardziej jakościowo to
zdecydowanie mogę polecić „Hrabiego Monte Christo”, który jest jedną z
najlepszych książek, jakie w życiu przeczytałam.
Za piękne egzemplarze obu części dziękuję wydawnictwu MG.
Mam w planie m intryguje mnie to równie mocno jak Dracula :)
OdpowiedzUsuń